31.12.2012

Czas obdarowywania.

      Świąteczny czas niesie ze sobą tradycję obdarowywania.
Przywykliśmy chyba głównie do prezentów kupowanych, mniej lub bardziej przydatnych, wybieranych z myślą o konkretnej osobie lub całkiem przypadkowo. Prezentów drogich, a czasem symbolicznych,ale jakże uroczych.
      Czasem wybór prezentu spędza mi sen z powiek ( o czym była już mowa tutaj :), ale częściej jednak daje dużo radości, zwłaszcza, gdy te upominki obmyślamy wspólnie czy razem je przygotowujemy. Jula jest zawsze chętna do pomocy, a że rodzina niemała i o grono przyjaciół się poszerza, to zawsze mamy sporo pracy. W ubiegłym roku piekłyśmy pierniki, pewnie ponad sto, pakowałyśmy je w uszyte woreczki i rozdawałyśmy, ale zdjęć niestety nie mam :(
      W tym roku dla krewnych uszyłam płócienne worki do przechowywania chleba ( jednak chleba nie piekłam;) Chleb jada się codziennie, wyjmowany z takiego worka będzie przywoływał w pamięci nas i nasze życzliwe myśli dla obdarowanych.



Dla przyjaciół zaś po czekoladowym sercu i cynamonowej choince.



      Myślę jednak o tym,że to obdarowywanie jest czymś więcej niż wręczaniem prezentów, które - owszem - cieszą, są znakiem pamięci, sympatii. Jednak to obdarowywanie czymś, co pochodzi z serca jest znacznie cenniejsze - wieczorną rozmową, przygotowanym śniadaniem, życzliwym słowem, serdecznym uśmiechem, zaparzoną kawą, podaną z kawałkiem ulubionego ciasta,śladem ciepłej dłoni zostawionym na policzku, empatyczną pełną zrozumienia obecnością i wsparciem...
      Codziennie możemy obdarowywać się mnóstwem drobnych upominków, wystarczy odrobina dobrej woli, szczypta kreatywności i kropla życzliwości. Tego życzę i sobie, i Wam w Nowym Roku.




28.12.2012

Świąteczny czas...

      "Święta, święta i po świętach" - nie cierpię tego stwierdzenia, dobiegającego mnie ze wszystkich stron. Nie cierpię, bo dla mnie oznacza ono tyle,że święta trwają jedynie dwa krótkie dni i poprzedzone są mnóstwem pracowitych przygotowań, które nijak się mają do owych 48 godzin.
Smutne, że tak wielu te przygotowania już nie cieszą, że po Wigilii, 25 i 26 grudnia kończy się świętowanie, że tylko na dzień czy dwa staramy się odświętnie wyglądać i zachowywać. A gdy już znikną świąteczne potrawy, ulatnia się także świąteczna atmosfera.
     Dla mnie zaś świąteczny czas rozpoczyna się wraz z pierwszym dniem Adwentu, kiedy zaczynamy oczekiwanie na narodzenie Pana. Każdy kolejny dzień oznacza przygotowanie i domu, i serca. I chyba nawet nauczyłam się dystansować wobec nachalnej świątecznej reklamy i świątecznego kiczu, które z prawdziwym świętowaniem niewiele mają wspólnego. Klimat świąt tworzą przede wszystkim ludzie, najbliżsi...
      W tym roku o mały włos, a nie mielibyśmy choinki ( widać szaleństwo zakupów ogarnęło większą część populacji, niż w latach minionych). I choć przecież zawsze to wiedziałam, to dotarło do mnie jeszcze mocniej i wyraźniej, że nie choinka jest najważniejsza...Jednak żal, gdyby jej nie było, zwłaszcza dla dzieciaków.
Udało się ją zdobyć tacie i stanęła ustrojona ręcznie wykonanymi ozdobami i dziecięcymi bombkami.




A obok choinki dekoracje orzechami przeplatane.



      Świąteczny czas wciąż u  mnie trwa, mimo,że goście wyszli i prezenty rozpakowane.
Dom nadal pachnie piernikami, blask choinki wciąż cieszy. W ciche wieczory, gdy za ścianą słychać spokojny oddech dzieci, snują się kolędy Preisnera i wreszcie można posłuchać serca - swojego lub drugiego, równie bliskiego.

20.12.2012

Adwentowe odliczanie.

      Adwent niedawno się zaczął, a już się będzie kończył... Odliczamy. To nasza kolejna tradycja. Nie kupujemy jednak kartonowych kalendarzy z otwieranymi okienkami, które kryją czekoladki ( w tym roku gdzieś u jakiegoś producenta trafiły się z jakimiś szkodliwymi substancjami ), ale mamy własny drewniany domek z szufladkami oraz gwiezdną girlandę. W domku trafiają się łakocie, a w girlandzie ukryte są zadania na każdy kolejny dzień oczekiwania. I z wielką radością odkryłam,że Jula najpierw biegnie rano po zadanie i że brak słodyczy jej nie przeszkadza, choć jest małym łasuchem, jak tata.

      To nasze kalendarze :




A to niektóre wykonane przez Julę zadania:



16.12.2012

Tradycyjnie, jak co roku...

      Całkiem niedawno mignął mi taki obrazek : dzieciak pyta mamę trzymająca w ręku listy, co to takiego ? Ech... I moje córki pewnie też mogłyby zadać podobne pytanie za lat kilka, ale to się nie stanie :) bo matka mimo, że pocztę mailową sobie ceni za szybkość i dostępność, to jednak pozostaje tradycjonalistką i listy pisze i wysyła,choć pewnie częściej od listów są to kartki z pozdrowieniami i życzeniami. Prawdą jest jednak,że Julka ma już dwa listy na swoim koncie wykaligrafowane i wysłane w kopercie, ze znaczkiem, na poczcie. Zatem tradycja jest podtrzymywana.
      A teraz czas świątecznych kartek i życzeń. Każdego roku, od kilku już lat robię je własnoręcznie, głównie z papieru, choć tegoroczne kartki bożonarodzeniowe szyłam :) W tak zwanym międzyczasie, z prostym wzorem tradycyjnej choinki. Jutro biegniemy na pocztę, we trzy, bo to już czas najwyższy je wysłać. Niech cieszą adresatów, niech będą znakiem pamięci, niech staną się być może źródłem wzruszenia.





7.12.2012

Fabryka zabawek

     Uff, zdążyłam. Zamówienie dla Mikołaja gotowe. Wczoraj w nocy kończyłam Misie, które szyły się od września :) Czemu tak długo? Bo z przerwą związaną z przyjściem Mani na świat. Czułam się, jak w fabryce zabawek Świętego, gdzie do ostatniej chwili elfy przygotowują prezenty - jeszcze oko, jeszcze ucho i ostatnia literka, uff.
      Oto one małe misie - tulisie, sztuk pięć. Już trafiły do dziewczynek.

                                                            Dla moich córek.


                                                            Dla córki chrzestnej.


                                                        Dla córek przyjaciółki.


5.12.2012

Kłopotliwe prezenty

      Obdarowywanie, wymyślanie niespodzianki, oryginalne opakowanie, wyszukiwanie perełki wśród morza kiczu może być radosnym zajęciem i w większości przypadków tak jest. Ale w sytuacji, gdy mam do czynienia z dzieckiem, które "ma wszystko" lub z dorosłym, który "niczego nie potrzebuje", albo co gorsza nigdy nie wiadomo, czy mu się prezent podoba czy nie, cała radość gdzieś pryska, a znalezienie odpowiedniego prezentu staje się prawdziwą "męką".
      Przeżywam ją każdego roku, gdy zbliżają się urodziny teścia, bo on do tej drugiej grupy wymienionych osób należy. W tym roku w ostatniej chwili wpadłam na pomysł uszycia dla niego płóciennych woreczków na suszone grzyby, bo jest zapalonym grzybiarzem. Podobają się Wam, bo czy teść był zadowolony oczywiście nie wiem :)



28.11.2012

Kap, kap płyną łzy...

      Idziemy z Manią po Julkę do przedszkola. Po drodze mijamy kolegę z jej grupy. Płacze. Towarzyszą mu ( choć może to za dużo powiedziane) jego mama, tata i starszy brat. Cała trójka roześmiana, a pięciolatek zapłakany. Jak dla mnie to płacz smutku, nie buntu czy wściekłości. I słychać powtarzane kilkakrotnie słowa mamy : "No pokaż, jak głośno płaczesz, no pokaż."
Smutno mi, bo przecież płacz dziecka tak wiele mówi.

Kiedy płacze moja dwumiesięczna Mania, to chce powiedzieć:
- jestem głodna,
- jestem senna i zmęczona,
- jest mi za ciepło,
- ciasno mi,
- zimno mi,
- mamo przytul mnie.

Kiedy płacze moja pięcioletnia Julka, choć od najmłodszych lat bardzo wygadana, to chce powiedzieć:
- źle mi,
- nie radzę sobie z tym,
- nie wiem, co robić,
- bądź przy mnie,
- mamo przytul mnie.

      Płacz kosztuje malca bardzo dużo energii i jest wyrazem wielkiego bólu.

      Kiedy nie ma w pobliżu mamy , która ten płacz utuli, warto mieć przy sobie kotka, pieska czy misia, do którego można się przytulić i wypłakać. Ten poniżej powędrował do Antosia i mam nadzieję, że będzie dobrze spełniał powierzoną mu "misję".



24.11.2012

A co mi tam...

      Dziennikarze mają swojego Pulitzera, filmowcy Oskary, sportowcy olimpijskie laury, muzycy Nagrodę Grammy, a blogerzy zabawili się w wyróżnienia " Liebster Blog", które mają być wyrazem uznania dla - nazwijmy to - "tworzenia" i dzielenia się owocami pracy umysłu, serca i rąk. I ja znalazłam się na liście wyróżnionych i postanowiłam Wam przy tej okazji polecić ciekawe - moim zdaniem - blogi.




 Tu krótki regulamin:
 "Wyróżnienie Liebster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę".  Nominowany/nominowana odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie  nominowany/nominowana tworzy swoich własnych 11 pytań i nominuje 11 osób do udziału w zabawie. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie oraz który został nominowany wcześniej. "

Tu pytania od Moniki Żyrafy, która mnie nominowała:

1. Bloguję, bo ...chcę się dzielić z innymi tym, co mnie cieszy i wzbogaca.
2. Lubię, gdy ...w domu panuje spokój.
3. Patrzę w przyszłość i ...jestem pełna nadziei, ale i ciut się lękam...
4. Zachwyca mnie człowiek, który ...nie poddaje się przeciwnościom losu.
5.W czasie wakacji ...kocham myśl,że nic nie muszę tylko mogę i chcę.
6. Złoszczę się, gdy ...nie zrobię tego,co zaplanowałam.
7. W książkach szukam ...życiowych podpowiedzi i przyjemności czytania.
8. Fascynuje mnie ...dziecięca kreatywność i niespożyta energia.
9. Moje dzieciństwo miało smak ...gumy Donald i chińskich gumek do mazania.
10. Moje dzieci są ... moją radością.
11. Gdy wygram w Lotto ... wybuduję dom i zamieszkam pod miastem, zajmę się głownie szyciem, ogródkiem, może nawet gotowaniem i będę jeździć na wakacje tak często, jak zechcę.

       Tu moje wyróżnione blogi:

1. Love's patient
2. Perypetie Mamy na trzy zmiany 
3. Matki hobbystki zapiski 
4. tylkospokojnie 
5. Moja Hiszpania 
6. Drobiazgi domowe 
7. Kolorowe dzieciństwo
8. Koralowa Mama 
9. Mamą i żoną być
10. Półeczka z niebieskimi migdałami
11. piegowate myśli moje 

      Tu moje pytania:

1. Retro czy modern...
2. Film czy książka...
3. Pióro czy długopis...
4. Biała czy czarna...
5. Góry czy morze...
6. Namiot czy hotel...
7. Ranny ptaszek czy sowa...
8. Pies czy kot...
9. Rower czy auto...
10.Wielkanoc czy Boże Narodzenie...
11. Lato czy zima...

Dorośli jak dzieci - też lubią się bawić. A zatem życzę udanej zabawy :)

 
     

16.11.2012

No nareszcie...

      Odkąd szyję, słyszę " Uszyłabyś coś dla mnie." "Coś praktycznego uszyj, coś, co się przyda, a nie takie tam...". "Może spodnie byś mi uszyła, a może pas na narzędzia?" "Pokrowiec na wędkę by mi się przydał!"
      Nie muszę dodawać, kto jest autorem tekstów, bo logika  męska wyziera z każdej sylaby.
      Ale oto nadszedł dzień, kiedy praktycyzm spotkał się z pasją tworzenia, kreatywność z estetyką, oszczędność z troską o środowisko. I tak stare dżinsy mojego Męża zalegające w szafie otrzymały drugą szansę :)  Nowe życie w postaci  torby na zakupy. Torby nie byle jakiej - oryginalnej, pojemnej i bardzo poręcznej. Zatem i wilk syty, i owca cała :)


7.11.2012

Listy do Świętego Mikołaja


      Pisaliście listy do Świętego Mikołaja? Ja nie. Ale piszę je z moją Córką.
Piekliście dla niego ciasteczka? Ja nie, ale piekę je z moją Julką. I jedno i drugie sprawia jej ogromną radość. I mnie także.
Celebrujemy tę tradycję odkąd Jula nabyła świadomości istnienia Świętego z długą brodą i odkąd potrafi wyrazić swoje życzenia. Najpierw  w jej imieniu pisałam ja, a przed rokiem kaligrafowała już sama.
W tym roku powoli się przymierzamy do tej korespondencji i Jula zadeklarowała, że napisze także list w imieniu Mani :)
     I właśnie dlatego też i ja rozpoczęłam już szycie mikołajowych zabawek, bo też Mikołaj potrzebuje pomocników przecież ;)
      W dobie zabawek super hiper interaktywnych, na maxa edukacyjnych, bajecznie kolorowych, proponujących Maluchom świat dorosłych w miniaturze ( bo kuchenki, wiertarki, odkurzacze, kasy sklepowe, suszarki, kosiarki zalegają najpierw na półkach sklepowych, a potem niestety w dziecięcych pokojach, jakby nie było większości tych rzeczy w każdym domu i jakby dzieci nie mogły ich używać "na niby", a to przecież taka fajna zabawa), tak więc w dobie tych wszystkich dobrodziejstw konsumpcyjnego społeczeństwa ja proponuję swoim i zaprzyjaźnionym dzieciom szmaciane gałganki. W tym roku będzie to poduszka do przytulania, zasypiania czy kochania w czterech wzorach: biedronka, żaba, słoń i żyrafa. Takie jak te na zdjęciach. I nawet jeśli w liście nie będzie słowa o przytulance, to które dziecko nie ucieszy się na widok takiego miluśkiego stwora?


5.11.2012

Jak to się zaczęło...

      Uśmiech mi po twarzy spływa na myśl o historii, która mi się w głowie roi, bo trochę będzie przypominać te zasłyszane od znanych i cenionych aktorów czy muzyków.
       "Jak to się zaczęło?" - pada pytanie w niejednym wywiadzie i odpowiedź: "Ja już od dziecka..., to rodzinna tradycja...wyssałam z mlekiem matki... "etc:)
Ja może nie matki, ale babki i też od dziecka, podpatrując babcię właśnie, marzyłam o szyciu. Może nie samo szycie było dla mnie wartością, co jego owoce - spodnie, sukienki, spódnice, bo wówczas to dla mnie oznaczało szycie. W liceum myślałam o kursie krawieckim, ale planów nie zrealizowałam.
      Marzenie więc mocno przykurzone długo czekało na spełnienie i  zrealizowało się w zupełnie niespodziewanym czasie i zaskakującej postaci. Bo zamiast ubrań szyję zabawki, domowe dekoracje i dodatki. A co więcej  - szycie daje mi wiele radości i satysfakcji zwłaszcza,że  arkana tej sztuki niejednokrotnie zgłębiałam sama lub razem z Przyjaciółką.
Wszystko zaczęło się przed dwoma laty, kiedy to na Gwiazdkę dostałam od Męża maszynę do szycia - najlepszy prezent, jaki w ogóle kiedykolwiek otrzymałam.
     I tak rok 2010 stał się początkiem dwóch wyzwań obecnych w moim życiu do dzisiaj. Wyzwań, które to życie zmieniają i ubogacają: jednym z nich jest szycie właśnie, drugim  Porozumienie bez Przemocy - Nonviolent Communication - ale o tym kiedy indziej.
 Oba te wyzwania, choć na pierwszy rzut oka odległe od siebie,  mają jednak ze sobą coś wspólnego, o czym - mam nadzieję -  uda mi się tutaj czasem napisać. Przede wszystkim zaś dla obu ( PbP i szycia) motywacją i inspiracją każdego dnia stają się moje Córki, więc i o nich tutaj będzie mowa.