Idziemy z Manią po Julkę do przedszkola. Po drodze mijamy kolegę z jej grupy. Płacze. Towarzyszą mu ( choć może to za dużo powiedziane) jego mama, tata i starszy brat. Cała trójka roześmiana, a pięciolatek zapłakany. Jak dla mnie to płacz smutku, nie buntu czy wściekłości. I słychać powtarzane kilkakrotnie słowa mamy : "No pokaż, jak głośno płaczesz, no pokaż."
Smutno mi, bo przecież płacz dziecka tak wiele mówi.
Kiedy płacze moja dwumiesięczna Mania, to chce powiedzieć:
- jestem głodna,
- jestem senna i zmęczona,
- jest mi za ciepło,
- ciasno mi,
- zimno mi,
- mamo przytul mnie.
Kiedy płacze moja pięcioletnia Julka, choć od najmłodszych lat bardzo wygadana, to chce powiedzieć:
- źle mi,
- nie radzę sobie z tym,
- nie wiem, co robić,
- bądź przy mnie,
- mamo przytul mnie.
Płacz kosztuje malca bardzo dużo energii i jest wyrazem wielkiego bólu.
Kiedy nie ma w pobliżu mamy , która ten płacz utuli, warto mieć przy sobie kotka, pieska czy misia, do którego można się przytulić i wypłakać. Ten poniżej powędrował do Antosia i mam nadzieję, że będzie dobrze spełniał powierzoną mu "misję".
Wiesz, mam podobne odczucia.
OdpowiedzUsuńI strasznie mi smutno, gdy rodzice lekceważą swoje dzieci.
Serdeczne pozdrowienia.
Ada