Znów mi się nazbierało blogowych zaległości. Na szczęście szyciowych nie mam :)
Co prawda na święta nie uszyłam planowanych jaj, bo wkręciło mnie szycie ubrań z dzianin dresowych, ale nie żałuję.
Sama w to uwierzyć nie mogę, bo odkąd zaczęłam szyć szmacianki i inne bibeloty, mąż mój wciąż mi powtarzał, żebym się konkretnych rzeczy szyć nauczyła, ( czyli ubrań właśnie), a nie takimi "pierdołami" się zajmowała.
Ja jednak kiwałam głową i zarzekałam się, że to wyższa szkoła jazdy,że ja samouk jestem i gdzie mi tam do szycia ciuchów. Ale tylko krowa zdania nie zmienia, ponoć. I choć overloka nie mam, to na użytek własny i dzieci własnych rodzonych takie szycie mi wystarcza. Ba, nie tylko wystarcza, ale i raduje i satysfakcjonuje ogromnie, że ja własnymi rękami szyję, ubieram i jeszcze się koleżankom podobam :)
Na początek wyszły spodnie dla Mani, Julki i mamy.
28.04.2014
8.04.2014
W dorosłość pierwszy krok.
Kiedy była mała nie mogła się doczekać dnia, kiedy osiągnie pełnoletność. Wyobrażała sobie, co zrobi, dokąd pojedzie, kim będzie. Tęskniła i marzyła, wierząc,że ów dzień będzie początkiem nowego życia, że świat stanie przed nią otworem. Przygotowywała się do dorosłości najlepiej jak umiała, wykorzystywała swój potencjał i zdolności, ostrożnie dobierała znajomych, zarządzała czasem, by nie brakło go na naukę i przyjemności.
Ale życie i tak ją zaskoczyło... W dniu swoich osiemnastych urodzin, jak nigdy chciała być znów małą dziewczynką...bezpiecznie wtuloną w silnego tatę...
1.04.2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)