28.04.2014

Dresówki.

      Znów mi się nazbierało blogowych zaległości. Na szczęście szyciowych nie mam :)
 Co prawda na święta nie uszyłam planowanych jaj, bo wkręciło mnie szycie ubrań z dzianin dresowych, ale nie  żałuję.
      Sama w to uwierzyć nie mogę, bo odkąd zaczęłam szyć szmacianki i inne bibeloty, mąż mój wciąż mi powtarzał, żebym się  konkretnych rzeczy szyć nauczyła, ( czyli ubrań właśnie), a nie takimi "pierdołami" się zajmowała.
Ja jednak kiwałam głową i zarzekałam się, że to wyższa szkoła jazdy,że ja samouk jestem i gdzie mi tam do szycia ciuchów. Ale tylko krowa zdania nie zmienia, ponoć. I choć  overloka nie mam, to na użytek własny i dzieci własnych rodzonych takie szycie mi wystarcza. Ba, nie tylko wystarcza, ale i raduje i satysfakcjonuje ogromnie, że ja własnymi rękami szyję, ubieram i jeszcze się koleżankom podobam :)
Na początek wyszły spodnie dla Mani, Julki i mamy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz