Świąteczny czas niesie ze sobą tradycję obdarowywania.
Przywykliśmy chyba głównie do prezentów kupowanych, mniej lub bardziej przydatnych, wybieranych z myślą o konkretnej osobie lub całkiem przypadkowo. Prezentów drogich, a czasem symbolicznych,ale jakże uroczych.
Czasem wybór prezentu spędza mi sen z powiek ( o czym była już mowa tutaj :), ale częściej jednak daje dużo radości, zwłaszcza, gdy te upominki obmyślamy wspólnie czy razem je przygotowujemy. Jula jest zawsze chętna do pomocy, a że rodzina niemała i o grono przyjaciół się poszerza, to zawsze mamy sporo pracy. W ubiegłym roku piekłyśmy pierniki, pewnie ponad sto, pakowałyśmy je w uszyte woreczki i rozdawałyśmy, ale zdjęć niestety nie mam :(
W tym roku dla krewnych uszyłam płócienne worki do przechowywania chleba ( jednak chleba nie piekłam;) Chleb jada się codziennie, wyjmowany z takiego worka będzie przywoływał w pamięci nas i nasze życzliwe myśli dla obdarowanych.
Dla przyjaciół zaś po czekoladowym sercu i cynamonowej choince.
Myślę jednak o tym,że to obdarowywanie jest czymś więcej niż wręczaniem prezentów, które - owszem - cieszą, są znakiem pamięci, sympatii. Jednak to obdarowywanie czymś, co pochodzi z serca jest znacznie cenniejsze - wieczorną rozmową, przygotowanym śniadaniem, życzliwym słowem, serdecznym uśmiechem, zaparzoną kawą, podaną z kawałkiem ulubionego ciasta,śladem ciepłej dłoni zostawionym na policzku, empatyczną pełną zrozumienia obecnością i wsparciem...
Codziennie możemy obdarowywać się mnóstwem drobnych upominków, wystarczy odrobina dobrej woli, szczypta kreatywności i kropla życzliwości. Tego życzę i sobie, i Wam w Nowym Roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz