"Święta, święta i po świętach" - nie cierpię tego stwierdzenia, dobiegającego mnie ze wszystkich stron. Nie cierpię, bo dla mnie oznacza ono tyle,że święta trwają jedynie dwa krótkie dni i poprzedzone są mnóstwem pracowitych przygotowań, które nijak się mają do owych 48 godzin.
Smutne, że tak wielu te przygotowania już nie cieszą, że po Wigilii, 25 i 26 grudnia kończy się świętowanie, że tylko na dzień czy dwa staramy się odświętnie wyglądać i zachowywać. A gdy już znikną świąteczne potrawy, ulatnia się także świąteczna atmosfera.
Dla mnie zaś świąteczny czas rozpoczyna się wraz z pierwszym dniem Adwentu, kiedy zaczynamy oczekiwanie na narodzenie Pana. Każdy kolejny dzień oznacza przygotowanie i domu, i serca. I chyba nawet nauczyłam się dystansować wobec nachalnej świątecznej reklamy i świątecznego kiczu, które z prawdziwym świętowaniem niewiele mają wspólnego. Klimat świąt tworzą przede wszystkim ludzie, najbliżsi...
W tym roku o mały włos, a nie mielibyśmy choinki ( widać szaleństwo zakupów ogarnęło większą część populacji, niż w latach minionych). I choć przecież zawsze to wiedziałam, to dotarło do mnie jeszcze mocniej i wyraźniej, że nie choinka jest najważniejsza...Jednak żal, gdyby jej nie było, zwłaszcza dla dzieciaków.
Udało się ją zdobyć tacie i stanęła ustrojona ręcznie wykonanymi ozdobami i dziecięcymi bombkami.
A obok choinki dekoracje orzechami przeplatane.
Świąteczny czas wciąż u mnie trwa, mimo,że goście wyszli i prezenty rozpakowane.
Dom nadal pachnie piernikami, blask choinki wciąż cieszy. W ciche wieczory, gdy za ścianą słychać spokojny oddech dzieci, snują się kolędy Preisnera i wreszcie można posłuchać serca - swojego lub drugiego, równie bliskiego.
Szczególnie cieszy mnie cisza w czasie której słychać serce. Serca z błyszcząccego materiału wyglądają naprawdę ślicznie.
OdpowiedzUsuń