... cudowność konwalii...
... oszałamiający zapach bzu...
... symfonię ptaków...
... dłuższe dni....
... cieplejsze wieczory...
... Dzień Matki...
A od tego roku jeszcze za I Komunię naszej córki. Wydarzenie dla nas ważne i wzruszające.
Za kolejną okazję do świętowania.
Bardzo mi zależało, aby to wydarzenie zapisało się w pamięci Julii jako wspomnienie radosne, jasne, poruszające. Serce przygotowywało się cały rok.
Przeżycia estetyczne w postaci domu pachnącego konwaliami, bieli sukienki, subtelności rękawiczek, wyjątkowego tortu dopełniły uroczysty moment dotknięcia Tajemnicy Miłości.
Zależało mi też i na naszym wyjątkowym wyglądzie. Początkowo nie miałam pomysłu,co by to mogło być, aż do chwili, kiedy zobaczyłam majową Burdę, a w niej koronkową sukienkę.
Szyłam ją z dbałością o każdy detal i milimetr. Nie muszę dodawać, że taka sukienka to mój debiut. Każda zaszewka i kryty zamek to zupełnie coś innego niż dzianinowe oversize. Zaczęłam szyć odpowiednio wcześniej, by w razie niepowodzenia pobiec do sklepu. Udała się.
Potem się okazało, że przecież Mania nie ma tak uroczystej sukienki, a i Jula pewnie będzie się chciała przebrać. No więc uszyłam i dla nich, tym razem bez gotowego wykroju. Udały się.
Malinowa, miętowa i pudrowa.
Ps. Już wiem, dlaczego tak nie lubię publikować - zbyt dużo czasu zajmują mi zdjęcia, jeszcze w domowych, nieidealnych warunkach. Ile ja bym uszyła...zamiast pstrykać ;)